Wiecie, że na blogu można nieźle zarobić? Są tacy, którzy potrafią się z bloga utrzymać. A są też tacy, którzy bloga się trzymają i nie puszczają mimo, że nie zarabiają. Jaki jest złot środek, żeby jednak zarobić? O to kilka  must have w prowadzeniu bloga.

1002564_10201034096168347_1833541188_n

1. Masz wrednego sąsiada? Opisz jego przypadek, nie zapomnij umieścić jego zdjęcia obok soczystego opisu jego poczynań, a także dokładnych danych osobowych i mapy miasta, bo przecież jakoś trzeba do niego dojść, żeby zobaczyć na własne oczy.

Efekt? Na pewno za dzień lub dwa zarobisz w zęby, lub otrzymasz pozew sądowy o zniesławienie. Cel należy odfajkować jako osiągnięty.

2. Opisuj wszystkie sprzeczki domowe. Pisz o tym jaki małżonek jest niesympatyczny, jaki zły. Pisz o co aktualnego dnia sie pokłóciliście i nie szczędź bluzgów pod jego adresem. oczywiście posty zawsze okraszaj odpowiednią fotorelacją.

Efekt? Tym razem zarobisz pozew rozwodowy, lub dożywotni zakaz blogowania w ramach ocielenia relacji rodzinnych

3. Zdecydowanie więcej można zarobić opisując na swoim blogu swoich teściów. Na pewno małżonek, jego rodzeństwo i cała rodzina ucieszą się z informacji jaką to zołzą jest teściowa i jakim brudasem teść.

Efekt? Uzyskujemy wieczny święty spokój, zarówno teściowa jak i teść do grobowej deski się już nie odezwą, a rodzina teściów przez jakiś czas pomruczy, powyzywa i potem zamilknie na wieki.

4. Piszmy o swoich pracodawcach, nie szczędźmy soczystych opisów jak to nasz szef jest mało inteligentny i jakim jest parszywym tyranem. Opisujmy każdą z nim rozmowę, a na pewno nasze poczynania będą ogromnie owocne.

Efekt? Zarobimy wypowiedzenie, jak dobrze pójdzie to nawet dyscyplinarne.

5. Idąc na rozmowę o pracę napiszmy jak bardzo nie chcesz pracować w danej firmie. Jakim oszustem jest pracodawca i co byś zrobił/a żeby tylko nie otrzymać danej pracy.

Efekt? Marzenia się spełniają, szybko stracisz pracę lub jej nie dostaniesz.

    To 5 złotych zasad, które sprawdzają się zawsze, w sumie nie trzeba prowadzić bloga,  żeby zarobić. Wystarczy wszystko opisywać na portalach społecznościowych, a osiągniemy dokładnie to samo, a może nawet szybciej. Tak jestem sarkastyczna, a wszystko pod wpływem tego, że właśnie na fb coraz częściej jestem świadkiem kłótni narzeczeńskich/ rodzinnych/małżeńskich. A także imiennych utyskiwań na forum publicznym w kierunku szefostwa. Co ciekawe na blogach, też się ten proceder spotyka.