II trymestr.
Drugi trymestr przywitałam tak, jak żegnałam trymestr I. Były to potworne bóle głowy. Ustępowały stopniowo, każdego tygodnia dając mi kolejny dzień wolny od tej niemiłej dolegliwości, aż w końcu w 6 miesiącu ustały. Obecnie zdarzy mi się jakiś epizod z bólem głowy, ale to nic w porównaniu do tego, co było kiedyś.
Zgaga.
Moja koleżanka towarzyszy mi praktycznie od samego początku i nie ustępuje. Walczę z nią, ograniczając słodycze i ilość spożywanych pokarmów. Czasem wygrywa ona, a innym razem to ja jestem górą. Gdy to ona zwycięża, ratuję się mlekiem, którego po ciąży nie tknę już chyba nigdy w życiu. Jedyny plus tej zgagi to strach przed jej wystąpieniem, a co za tym idzie, nie żrę jak wariatka.
Senność.
Czasem nadal się pojawia, ale wystarczy mi 30-minutowa drzemka i jestem w stanie funkcjonować dalej. Mogę zdecydowanie więcej, mam więcej energii niż w pierwszym trymestrze, ale pojawiły się inne ograniczenia.
Ulubiony smak II trymestru.
Lody kakaowo-cytrynowe lub jakiekolwiek inne byle były lodami. Zabawne jest to, że normalnie nie znoszę wszystkiego, co kakaowe, w tym lodów. A tu taka odmiana.
Zadyszka.
Mogę chodzić po płaskim. Byłabym w stanie przejść nawet kilka kilometrów bez większego zmęczenia, gdyby nie ta beznadziejna epidemia i ogólny zakaz poruszania się. Jednak wychodzenie po schodach to jakiś dramat. Do pierwszego piętra jeszcze nie jest źle, ale na drugim już widzę ciemność, a gdy uda mi się wspiąć na moje 3 piętro, to dyszę jak parowóz i potrzebuję chwili, żeby uspokoić oddech i skołatane serce. Nadal zdarza mi się złapać zadyszkę, czytając coś na głos lub rozmawiając przez telefon, choć te przypadłości bardziej doskwierały mi w I trymestrze.
Ruchy dziecka.
W 18 tygodniu poczułam pierwsze ruchy małego. Mimo iż wiedziałam czego się spodziewać, nie miałam pewności czy to na pewno to dlatego kolejne 2 tygodnie w napięciu wsłuchiwałam się w to, co czuję. Marzyłam wręcz, żeby ruchy były w końcu wyraźniejsze. Jak wiadomo, marzenia często się spełniają, ale trzeba się zastanowić, o czym się marzy. Ja nie przewidziałam, że poziome ułożenie dziecka, może sprawić, że te silne ruchy poczuję szybciej, a potem przerodzą się one w bombardowanie mojego biednego pęcherza. To też, teraz marzę, aby mój syn łaskawie zmienił pozycję na właściwą główką w dół i w końcu przestał sobie robić z mojego biednego pęcherza worek treningowy.
Porównanie II trymestru w pierwszej i drugiej ciąży.
Pamiętam do dziś, jak jeszcze w 7 miesiącu w ciąży z Kacprem wbiegałam na III piętro i zabierałam psa na spacer. Teraz mogę jedynie zbiec po schodach, a próba szybkiego wejścia do góry kończy się na poziomie drugiego piętra, na którym to zaczynam się modlić, aby jakoś dotrzeć kilka schodów wyżej.
W pierwszej ciąży zdarzały mi się kilkukrotnie skoki ciśnienia, gdy stałam zbyt długo, ale w miarę szybko ustąpiły. Tu pojawiły się dwa razy, ale wiedząc, z czym mam do czynienia unikałam stania i w razie konieczności szybko się ruszałam.
W pierwszej ciąży miałam więcej energii, tu jednak jest inaczej, choć zdecydowanie lepiej niż w porównaniu do pierwszego trymestru. Jeśli mam być szczera, to II trymestr sprzed 11 lat to bajka idealna i mogłabym powiedzieć, że oprócz kilku epizodów zupełnie nie miałam żadnych dolegliwości. Teraz wyszła starość…
11 lat temu kończąc drugi trymestr, moja waga pokazywała +7 kg. Jakiejś tragedii nie było. Teraz z założenia chciałam przytyć maksymalnie 6 kg w całej ciąży, a wszystko przez to, że startowałam z wyższej wagi niż kiedyś. Na razie bilans jest dobry, bo wychodzę praktycznie na 0. W I trymetrze spadło mi 3 kg, potem wrócił 1 kg, a teraz w przeciągu kolejnych trzech miesięcy, wróciło jakieś 1,5 kg. Jest szansa, że zamiast 6 kg, w ostatnim trymestrze uda mi się przytyć 3 kg, bo to, że z II trymestrem mały rozpoczął czas wielkiego wzrostu, jest więcej niż pewne. To, że wagowo jest dobrze, to chyba zasługa zgagi, na którą tak narzekam. Powinnam jej podziękować, ale ja chętnie się z nią w końcu rozstanę.
LEGENDA CIĄŻOWA:
Życzymy w takim razie, by synek ułożył się w odpowiedniej pozycji.
U mnie obie ciąże były katorgą, oczywiście tylko pod względem mojego samopoczucia.
Trzymam w takim razie kciuki, aby teraz było już tylko z górki ze wszystkimi dolegliwościami 😉