Wstaje rano, myje zęby, twarz, wcześniej przełyka w biegu kanapkę, ubiera się i wychodzi. Do pracy bierze jedynie plecak na kanapki, klucze i portfel. Cała toaleta wraz z przebudzeniem, zjedzeniem śniadania i innymi rzeczami, zajmuje mu jakieś 15-20 minut, po czym znika za zamkniętymi drzwiami. Pojawia się dopiero około magicznej godziny 17:30. O dziwo przeżył mimo, że był wyposażony w dość spartański sposób.
Podczas gdy On wychodząc na zakupy, zabierając jedynie kartę do bankomatu i klucze, ja taszczę ogromną torbę, w której zawsze mam, kosmetyczkę, chusteczki, parasolkę, portfel, opcjonalnie siatkę na zakupy, kilka samochodów Kacpra, jakieś naklejki, okulary przeciwsłoneczne, klucze, komórkę, dokumenty i sama nie wiem co jeszcze. Wszystko po to, żeby mogla być przygotowana na każdą okazję. Jak deszcz zacznie padać, to z gracją wyciągnę parasolkę i nie będę musiała moknąć. Gdy nagle katar zaatakuje, będę miała coś czym szybko wytrę nos. No i jak oko się rozmaże to wiadomo, szybka kreska i wszystko wygląda idealnie. A On? On idzie i robi zakupy, zupełnie nie zwracając uwagi na to czy coś mu kapie na głowę czy też nie. Nagłego kataru również nie dostanie, oko mu się nie rozmaże. Właściwie nie potrzebuje ani jednego z kobiecych przydasiów i żyje. Podobno nawet ma się dobrze.
Mężczyzna to takie skomplikowane stworzenie, któremu do życia nie potrzeba wiele, ale zawsze muszą to być konkrety. On nie będzie taszczył ze sobą parasola podczas, gdy na zewnątrz upał i kompletnie nie zanosi się na deszcz. Chusteczki? Może w zimie… Zabawki dziecka? Tu powinna być wklejona fotka z szyderczym uśmiechem nr 2. I tak sobie myślę, że bycie mężczyzną jest łatwe i przyjemne. Oni nie muszą codziennie taszczyć worka przewieszonego przez ramię, a jeśli to robią, to ten worek waży tyle ile kanapka i portfel z kluczami. Od nich nie wymaga się aby dziecko, które z nimi idzie było czyste, a żeby tak było w okresie letnim, to arsenał torebkowy musi powiększyć się albo o butelkę z czystą wodą, albo o nawilżone chusteczki, które znikają w zastraszającym tempie. O rozmazany makijaż, czy potargane włosy też się nie troszczy. Mimo wszystko zawsze posiadają to czego potrzebują, czyli kartę do bankomatu i klucze do domu. Te dwie rzeczy, gwarantują im przeżycie w dzisiejszej dżungli pośpiechu i przeszkód sprawiając, że są w stanie przetrwać każde warunki. A ja? Nie wyobrażam sobie wyjść z domu bez parasolki, nawet w 30 stopniowy upał.
tak czytam, czytam i doszłam do wniosku, że sporo we mnie faceta:P
We mnie też, ale akurat nie w tej kwestii:D
kurcze bez torby czuję się trochę goła, nie nosze moze kosmetyczki, ale też nie jest lekka, bo mam ze sobą książkę 😉
No, jak Niemałż bierze Kluskę na zakupy, to bierze dodatkową siatkę z ekopłótna, bo plecak ma zajęty jej gratami do piaskownicy, chusteczkami, piciem i małą składaną parasolką. Ja wyrodna mówię sobie, że tę godzinę bez picia czy żarcia wytrzyma 😉
no ja może obejdę się bez dużej torby, ale „łyso” mi jak nie mam żadnej torebki… chociaż taka malutka, której połowę zajmuje telefon, a reszta to chusteczki, słuchawki, klucze.
Na szczęście nie mam własnej gotówki więc portfel mi nie potrzebny 😛
Parasolki by mi się nie chciało nosić, ale mam dużo rzeczy, tak na wszelki wypadek.