Chylę czoła temu, kto to wszystko wymyślił. Nie chodzi mi oczywiście o skład lodów czy szatę graficzną papierka będącego opakowaniem. Jednak podziwiam tego kogoś, kto wpadł na to, jak wypromować lody Ekipy tak, żeby nie tylko dzieciaki się o nie biły, ale żeby też dorośli wiedzieli, że coś takiego jest i że dzieci zrobią wszystko, żeby je mieć. A przynajmniej tak mówi Internet, no dobra, mój syn też tak mówi, a on obecnie jest moim wyznacznikiem mody dziecięco nastolatkowej.
Lody Ekipy-Viral, który się sprzedaje. Czyli jak zrobić coś, żeby inni połknęli przynętę, haczyk i pół wędki?
Pewnego dnia, przeczytałam na lokalnym Spotted, że ktoś sprzedaje papierki z lodów Ekipy. Nie przywiązałam do tego szczególnej uwagi myśląc, że to jakiś żart. Wiedziałam, o jakie lody chodzi, bo obiło mi się coś przeglądając Internet. Syn mi doniósł, że kilka osiedlowych dzieciaków lekko zwariowało na punkcie tego przysmaku, który kosztuje jakieś 2 zł. Jednak ciągle, żyłam w nieświadomości nie doceniając fenomenu lodów i szumu w okół nich. Myślałam, że ten wyskok ze sprzedażą opakować, to był jednorazowy żart z dzieci, które zwariowały na punkcie produktu ich idoli. Myliłam się i to bardzo.
Podobnych ogłoszeń zaczęło przybywać, więc z ciekawości zaczęłam szukać o co chodzi ze sprzedawaniem papierków po lodach i stworzył się z tego całkiem skuteczny viral. Bo przecież to nie jest pierwsza „moda”, jaką podłapały dzieciaki. Sama pamiętam karty z piłkarzami, które namiętnie zbierał nastolatek, gdy był młodszy. A ja w dzieciństwie zbierałam karteczki – jak dobrze, że jeszcze wtedy jako dziecko nie byłam tak narażona na reklamy i wpływ Influencerów. Do tego kochałam napoje w woreczku, lody kometa i lulek.
Potem przeczytałam, że ktoś wystawił te papierki na aukcji charytatywnej, trochę słabe posunięcie, ale ludzie o tym pisali, więc popularność rosła. Jako mamut lat 90 tych, nadal nie rozumiałam po co ktoś miałby kupować papierki po lodach. Olśnienie przyszło wkrótce! Otóż te ponoć trudno dostępne zimne przekąski, stały się towarem ekskluzywnym i deficytowym. Nie wiadomo czy przez to, że tak się dzieciarnia rzuciła i wykupują po 10, że dla innych nie wystarcza, czy przez to, że to po prostu miał to być towar limitowany. Jak jest czegoś dużo, to nikt tego nie chce, ale jak jest mało, to nagle wszystkim się przypomina, że mają na to ochotę i pędzą do sklepu. A może to tylko błąd w obliczeniach lub zamierzony wybieg marketingowy, no chyba że producenci nie docenili popularności Ekipy? (W całym tym niezrozumieniu jest coś co dobrze znam. To ból jaki wywołuje brak ulubionych lodów w sklepie. Ja tak mam z lodami Iza… Nieraz nie mam na nie ochoty i widzę w sklepowej zamrażarce, że jest ich sporo. Przechodzę obojętnie i nie kupuję ani jednej sztuki. Natomiast, gdy mam na nie chęć, to nie ma ani jednego!).
Do tego ktoś przypadkiem lub celowo wystawił na allegro papierki po lodach i ludzie zaczęli licytować. Obstawiam, że 99% licytacji jest na żarty, ale to i tak dość nietypowa i ciekawa sprawa, bo podchwyciły ją media i lody zyskały rozgłos. A aukcji było więcej i więcej, podobnie jak innych prześmiewczych informacji na portalach i forach. Lody stały się bardzo pożądane, choć wcześniej nie mogły narzekać na brak zainteresowania, bo Friz i jego Ekipa są znani i popularni wśród młodszej widowni na YouTubie, która w naturalny sposób napędza sprzedaż.
Jakby tego było mało, okazuje się, że podobno niektóre sklepy uciekają się do fortelu i niejako szantażują klientów! Może szantaż to za duże słowo, ale jakoś bardzo mi pasuje, bo jak inaczej nazwać sytuację, w której dziecko (klient) idzie do sklepu i dostaje informacje, że może kupić loda ekipy, jeśli kupi najpierw lody innej firmy? Oczywiście praktyki właścicieli sklepów mają się nijak do fejmu, jakim cieszą się lody. A może właśnie jednak ma się jakoś, bo ta popularność ciągle rośnie?
Przepis na sukces.
Myślę, że Friz z Ekipą tworząc promocję własnych lodów, Ameryki nie odkrył, ale mimo wszystko pokazali, że jest skuteczny. Stworzył coś co kosztuje 2 złote, a ludzie przez tę domniemaną ilość limitowaną uważają, że posiedli towar luksusowy. A myślą tak, bo ten Pan z Internetu tak chce.
Kiedyś lata temu jeden bloger, który nazywał się Kominek ogłosił się królem blogerów. Powtarzał to tak długo, aż ludzie w to uwierzyli i wynieśli go na ten piedestał. Friz i producenci postawili na ograniczoną ilość lodów. Z pewnością członkowie grupy powtarzali to nie raz, aż w końcu utrwaliło się w umysłach potencjalnych kupujących. Podświadomość zadziałała i wiedzieli, że mają iść i kupić, bo za chwile dla nich zabraknie. Sztuka perswazji to się nazywa.
Sukces Twojego produktu:
1. Wypuść produkt współpracując ze znanymi i lubianymi przez dzieci ludźmi.
2. Zaproponuj przystępną cenę. 2 zł to serio dobra cena, bo każdy 6-latek ma 2 zł, a jak nie ma to wybłaga.
3. Ogłaszaj, że jest tylko „kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt itd.” egzemplarzy.
4. Odcinaj kuponiki i sprawdzaj stan konta.
A tak na serio, to żeby robić takie interesy, trzeba mieć zaplecze, ludzi i głowę do interesów.
Nawet nie słyszałyśmy wcześniej o tej akcji 😀
Pierwsze słyszę, do tej pory nawet nie myślałem, że lody wymagają szczególnej promocji. Latem i tak chętnie po nie sięgamy bez nachalnej reklamy a o innych porach roku jest podobnie. 🙂