W dzieciach najfajniejsze jest to, że w każdej sytuacji pozostają sobą. Są szczere i naturalne. Nie starają się udawać, nikogo nie kopiują, mówią dokładnie to o czym w danej chwili pomyślą. Czasem jest to zabawne, czasem kłopotliwe, a innym razem szalenie wzruszające.
-Mamo, mogę Cie teraz przytulić i ucałować?
Sceneria wcale nie romantyczna i nie domowa, wręcz przeciwnie. Nigdy w tamtym miejscu nie widziałam, żadnego rodzica, który od tak przytulałby się na środku ulicy do dziecka. My byliśmy pierwsi:).
To nic, że tym samym chodnikiem szło kilkoro ludzi i z ciekawości na nas zerkali.
To nic, że jadący wolno kierowcy spoglądali na nas, bo może dziecko płacze i trzeba je przytulić.
To nic, że to manifestowanie uczuć jest takie niepoprawne, bo przecież wolno tylko zakochanym małolatom.
Czasem miło jest stać się dzieckiem, dać się ponieść chwili i tak po prostu przytulić się do drugiego człowieka z uśmiechem na ustach, choćby na środku ulicy.
A potem?
Potem można iść w towarzystwie skaczącego i śpiewającego przedszkolną piosenkę dziecka.
Można również mijać obcych ludzi tak zabieganych, zamyślonych i nieobecnych, którzy na jedną krótką chwilę mimowolnie się uśmiechają.
I można się zastanawiać jak to jest, że kiedyś, dawno temu w dzieciństwie byliśmy tak radośni i beztroscy, a teraz na każdym kroku, boimy się tego co inni o nas pomyślą.
Coż… Życie, problemy… To zmienia… Coraz mniej czasu, chęci na wygłupy, spontaniczność. No i opinia publiczna, bo ktoś sobie coś pomyśli…
Coś w tym jeet. W dorosłym życiu kalkulujemy każde nasze zachowanie, w czasie, gdy dzieciństwo cechuje beztroska.